Nelson Bay i okolice

Tydzień temu w Australii mieliśmy długi weekend. Z tej okazji wybraliśmy się ze znajomymi na kilkudniową wycieczkę do Nelson Bay. Cel podróży okazał się strzałem w dziesiątkę. Widoki wokoło nas zapierały dech w piersiach, a atrakcji było tak wiele, że nie było szans na jakąkolwiek nudę. W dodatku na pogodę nie mogliśmy ani trochę narzekać, lepszej nie mogliśmy sobie wymarzyć.

 

Nelson Bay to największe miasteczko na terenie Port Stephens. Kusi ono przepięknymi krajobrazami i bajecznymi plażami. Ciężko więc się oprzeć i nie popluskać w wodzie w tak cudownej scenerii. Plaż wokoło jest kilka. Zarówno tych spokojnych, idealnych dla dzieci czy dłuższego pływania, jak i tych bardziej wzburzonych, gdzie można z radochą poskakać przez fale.

 

Nelson Bay to także świetna baza wypadowa na wycieczki w poszukiwaniu delfinów. My także skusiliśmy się na jedną z nich. Sama wyprawa statkiem była fajnym przeżyciem, a zobaczenie delfinów w ich naturalnym środowisku było jak wisienka na torcie.

 

Będąc tu warto wybrać się także do pobliskiego Shoal Bay i wejść na górę Tomaree Head. Widoki z niej są obłędne. Trasa nie jest wcale ciężka, a droga na szczyt ma tylko 1 km. Pamiętaj, aby zabrać ze sobą wodę. W upalny dzień, taki jak nasz, zrobienie nawet 1 km pod górę może być nieco męczące. Panorama jednak wynagradza cały wysiłek. Krajobraz ten na pewno długo pozostanie w naszej pamięci.

 

Obowiązkowo musieliśmy zobaczyć także pobliskie wydmy w Worimi Conservation Lands. Są to największe wydmy w Australii o obszarze 4,200 hektarów. Plaża zaś ciągnie się przez 32 km. Miejsce to spodobało nam się tak bardzo, że następnym razem planujemy tam wpaść autem z napędem na cztery koła i pobuszować sami wśród piasku. Fajną atrakcją dla nas było również zobaczenie po raz pierwszy w Australii wielbłądów, spacerujących po plaży. Tutaj bowiem prócz wynajmowania aut, można wykupić przejażdżkę na wielbłądzie 😉

 

W ostatni dzień pojechaliśmy do browaru Murray’s Brewery pokosztować nowe smaki piw i poświętować urodziny naszego kolegi.

Wracając zajechaliśmy jeszcze do Newcastle, drugiego co do wielkości miasta w Nowej Południowej Walii. To właśnie tutaj mieści się największy port węglowy na świecie. Niestety nie mieliśmy zbyt wiele czasu na zwiedzenie całego miasta. Do Newcastle wpadliśmy właściwie na lunch, a przy okazji udaliśmy się na dłuższy spacer wzdłuż zatoki w stronę latarni morskiej Nobby’s Lighthouse. Szczerze mówiąc byliśmy pozytywnie zaskoczeni urokiem tego miejsca, niewykluczone więc, że niedługo wrócimy tutaj na nieco dłużej 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*